sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 2

                Mika obudził głośny łoskot, jakby ktoś upuścił na podłogę żelazne pudełko pełne metalowych kuleczek, które radośnie odbijały się od ścian. Usiadł na łóżku gwałtownie i ze złością spojrzał na Crabba i Goyla, którzy upuścili jakiś dziwny przedmiot. Co roku było to samo, te głąby nie umiały zachowywać się cicho? Za jakie grzechy…
                Radiver miał wielką ochotę wyciągnąć różdżkę i zmienić te dwie wielkie masy czystej głupoty w świnki morskie, ale nie miał ochoty dostać szlabanu od wychowawcy. Zobaczył, że Zabini ma podobną minę do niego, jakby zastanawiał się, czy Goyle będzie ładniejszy, jako ropucha, czy jako mucha.
                Malfoy tymczasem wyszedł z łazienki ubrany w mundurek i poprawił swoje ładnie ułożone, blond włosy. Można wiele powiedzieć o Draco, ale jednak klasa, która miał, przyćmiewała metalowy styl Raidvera. Oczywiście, Mike mógł w wolnym czasie nosić garniturek, jak Malfoy i poruszać się z arystokracką gracją, oraz ściąć swoje długie włosy, ale na samą myśl o tym, czuł się nieswobodnie. Nie byłby sobą. Jak to zgrabnie określiła Lucy, wolał być dzikim, niechlujnym wilkiem z łańcuchem przy spodniach i glanach na nogach.
                Wstał z łóżka, by przyszykować się i zdążyć na śniadanie. Jedyny minus jego długich kołdunów, było to, że musiał je czesać. Zabini miał krótko przycięte włosy, więc nie przejmował się tym, by w ogóle kupić szczotkę. Crabbe i Goyle nawet nie pomyśleliby przejmować się swoim wyglądem, natomiast Draco zawsze staranie układał włosy. Raidver złapał mundurek i wszedł do łazienki. Jego widok był okropny. Zaspane oczy, nieprzytomny wzrok, zarośnięta lekko twarz. Gdyby tak wszedł do dormitorium dziewczyn, zaczęłyby piszczeć i rzucać w niego poduszkami, próbując go odgonić (lub zabić), jak pająka. Lucy nie, ona by od razu rzuciła jakąś klątwę, w końcu to jego milutka siostrunia.



Opiekunowie domów rozdawali plan lekcji, a z każdym z szósto roczniaków ustalali lekcje, na które będą uczęszczać. Snape z lekkim uśmieszkiem na twarzy, zobaczył, ze bliźniaki miały Wybitny z Obrony przed czarna magia, oraz Mike z Eliksirów, a Lucy Powyżej Oczekiwań.
- Panno Raidver, gdybym panią uczył eliksirów nadal, nie przyjąłbym pani, ale procesor Slughorn zadowala sie taka ocena - nie wiedziała, czy jej wychowawca jest zadowolony, czy z niej szydzi, bardziej stawiała na to drugie. - Muszę z wami omówić ważna rzecz przed kolacja. Po zajęciach macie stawić się u mnie w gabinecie, a za minutę spóźnienia, będzie godzina szlabanu.
Gdy profesor poszedł, zostawiając ich z planem zawierającym Eliksiry, OPCM, Zaklęcia, Transmutacje, oraz Zielarstwo.  Do planu bliźniąt dołączył również jeszcze jeden przedmiot, a mianowicie Opieka nad magicznymi stworzeniami. Lucy lubiła ten przedmiot, mimo paru niebezpiecznych "zwierzątek", więc zapisała sie na niego. Mike zapisał sie z mniejszym entuzjazmem, ale jego siostra nalegała. Snape widząc to na ich podaniu zrobił większe oczy, jakby było to coś nienormalnego, ale po spojrzeniu, które potem im rzucił, domyślili sie, jakby uznał, ze te zajęcia są na ich poziomie. Mike miał wielka ochotę wtedy mu przywalić. Snape przestał ich traktować z uśmiechem, gdy dowiedział się o ich przypadłości.
Po śniadaniu rodzeństwo poszło do Skrzydła Szpitalnego, by pani Pomfley obejrzała rękę Lucy. Pielęgniarka obrzuciła krótkim spojrzeniem buty Micheala.
- Panie Raidver, uważa pan, ze te buty pasują do stroju eleganckiego ucznia? – zapytała go, zdejmując stary bandaż jego siostrze.
- Chyba brakuje mi klasy Ślizgona, proszę pani - wyszczerzył się. Pielęgniarka pozwoliła sobie na mały uśmiech i zmieniła opatrunek jego siostry, wcześniej smarując dłoń dziewczyny maścią.

Pierwsze lekcje były koszmarem. Obrona przed czarna magia zmroziła wszystkich, a potworna kolekcja obrazów na ścianach Snape'a przypomniała Mikowi horrory, które oglądał w wakacje po nocach. Inferiusy były obrzydliwe, a Lucy nienawidziła zombie, wręcz bała się ich. W trzeciej klasie, na zajęciach z Remusem Lupinem, jej bogin zmienił sie w żywego trupa, a dziewczyna prawie zemdlała. Na nieszczęście klasy, trup również śmierdział, a ciało było nadgniłe i … no w skrócie paskudne. Lavender, Parvati, Seamus, oraz Crabbe i Goyle nie wytrzymali tego i zwymiotowali. Eliksiry były za to bardziej wesołe i zabawniejsze, z powodu nowego nauczyciela. Dla osoby, która wyprodukowała idealny wywar żywej śmierci, była nagroda w postaci Felix Felicis. Ale oczywiście zdobył go Harry Potter. Z reszta, Mike mógłby użyć tego tylko po to, by Crabbe i Goyle przestali go denerwować.

Lucy poczuła współczucie dla Hagrida. Było niewiele osób na jego zajęciach. Ona i brat, oraz ze 3 osoby z Huffelpufu i 1 z Ravenclawu. Nauczyciel nie był zadowolony, chyba z powodu tego, ze jego ulubionej trójki nie było. Uczyli sie o Mantikorach, a na szczęście Hagrid, za co niech Bogu będą dzięki, nie miał żadnej, żeby im pokazać, wiec zostały im tylko rysunki w książce.
Nauczyciele nie próżnowali, jeżeli chodzi o zadawanie prac domowych. Mike przypomniał sobie, dlaczego to miejsce przestawało mu się podobać po pierwszym dniu. Bo było dużo roboty. Może, gdyby mógłby robić to, co lubi, jako pracę domową, by mu to nie przeszkadzało. Nie chodziło o spanie i nic nie robienie, ale gdyby miał same fajne prace domowe z OPCM, to może by to zniósł. Ale Snape wynajdował zawsze trudne tematy na Eliksirach, więc i tu znalazł coś nienormalnego.
Po lekcjach bliźnięta popędziły do gabinetu Snape’a. Gdzie czekał na nich profesor i sam Dumbledore, którzy od razu spojrzeli na rodzeństwo, gdy ci prawie przewrócili się w drzwiach, wpadając do środka.
- Należy pukać, panie Raidver, a jeżeli pan już się nauczy, lepiej niech pan do edukuje i swoją siostrę – Snape mroził ich swoim chłodnym wzrokiem.
- Przepraszamy profesorze – powiedziała niechętnie Lucy i spojrzała na brata, który wydukał coś podobnego pod nosem.
Dyrektor natomiast uśmiechnął się do nich promiennie.
- Siadajcie – machnął różdżką, wyczarowując dodatkowe dwa krzesła. – Musimy poczekać na profesora Slughorna. Mam nadzieje, że biedak się nie zgubił.
Po chwili w drzwiach pojawił się wymieniony wcześniej nauczyciel, ściskający pod pachą dwa niewielkie termosy. Na ich widok Micheal wykrzywił się, wiedząc co one oznaczają. Jego siostra dotąd nie piła eliksiru tojadowego, a smakował on okropnie. Milion razy gorzej od kompotu jego mamy, który robiła na święta i który raz odważył się wypić.
- Witam – Slughorn, gdyby był szerszy, to zająłby chyba cały pokój. Dumbledore wyczarował dla niego duży fotel, w którym mistrz eliksirów usiadł wygodnie. Snape patrzył na wszystko swoim nadal chłodnym wzrokiem, jakby już miał dosyć tego całego zamieszania i najchętniej wywaliłby wszystkich przez okno, jakby ich obecność była nieznośna.
Slughorn otworzył pierwszy termos i wylał zawartość do jednej ze szklanek, które stały przygotowane na biurku wychowawcy Slytherinu. Podobnie zrobił z drugim pojemnikiem z eliksirem, po czym podał dymiące szklanki młodym Raidverom, mówiąc:
- Do dna.
Mike miał minę, jakby ktoś pokazał mu zdjęcie nagiego Goyle z różową torebką i w czerwonych pantofelkach, tańczącego kankan. Lucy skrzywiła się podobnie, biorąc do ręki szklankę.
- Nie mamy dużo czasu – burknął Severus – więc niech państwo raczą się pośpieszyć – uśmiechnął się krzywo.
- Zmieniamy miejsce waszego pobytu w czasie pełni – powiedział pogodnym tonem dyrektor, jakby bliźniaki wcale nie musiały wypić teraz dymiącego paskuctwa. – Nie jest już potrzebne transportowanie was do Wrzeszczącej Chaty, z racji tego, iż Dolores Umbrigde już nie ma w szkole, ale też Chata jest zbyt blisko Hogsmede, co jest niebezpieczne. Wasz ojciec zaproponował, że na czas pełni będziecie zabierani przez niego do lasu niedaleko Doliny Godryka.
- Jak to wytłumaczymy innym, profesorze? – Lucy spojrzała na niego znad szklanki. – Zauważą naszą nieobecność.
- Tak jak rok temu. Wasz wujek jest chory i pomagacie ojcu od czasu do czasu opiekować się nim.
- Mam nadzieje, że nie dowiedzą się, że tak naprawdę wujek jest w Niemczech – Mike patrzył na eliksir, który dymił, jakby był glizdą na jego ukochanym pączku.
- Pijcie – syknął wychowawca, zniecierpliwiony.
- Spokojnie, Severusie – Dumbledore uśmiechnął się pogodnie do uczniów. – Im szybciej wypijecie, tym lepiej.
Rodzeństwo wymieniło spojrzenia i niechętnie wypiło zawartość, krzywiąc się przy tym. Slughorn zabrał puste szklanki.
- Jutro przyjdźcie do mojego gabinetu po następną porcję – oznajmił Slughorn.
- Możecie już iść – Dumbledor posłał im ostatni uśmiech, po czym rodzeństwo szybko pożegnało się i wypadło z gabinetu.
- Smakowało gorzej, niż zupa owocowa – powiedziała Lucy, wymieniając znienawidzone danie Raidverów.

Kolejne dni mijały szybko, ten sam schemat: wstać, zjeść, wypić eliksir, uczyć się, spać. Mike zaczął się zastanawiać, czy w ogóle będzie mieć czas, by chwilę nic nie robić. Dlatego weekend okazał się być wybawieniem wszystkich uczniów, kiedy książki zostały rzucone na podłogę, a błonia szkoły zapełniły się młodzieżą gotową się rozerwać. Pierwszoroczniacy biegali dookoła, krzycząc i śmiejąc się. Starsi uczniowie Slytherinu spotkali się na boisku, by wybrać nową drużynę. Raidver darował sobie grę rok wcześniej, gdy nie był w stanie grać po pełni, zbyt zmęczony i słaby.
Lucy została w dormitorium, leżąc na łóżku i czytając książkę, kiedy usłyszała stukanie w okno. Ze zdziwieniem zobaczyła, że był to czarny kruk, który miał coś przywiązane do nóżki. Dziewczyna nie pewnie wzięła list, którego treść sprawiła, że pobladła. Pismo było nadzwyczaj idealne i piękne, jak z starej, ręcznie pisanej księgi, ale nie to zwróciło uwagę dziewczyny. Osoba, która to pisała nie użyła zwykłego atramentu. Kolor liter przypominał kolor strupa.
„Hogsmede, najbliższa wycieczka, las, znajdę cię.”
Lucy zakręciło się w głowie i usiadła na łóżku. Kto to mógł być?
W tym samym czasie Biuro Aurorów zostało poinformowane o kolejnym morderstwie spowodowanym przez Greybacka.



Łał... naprawdę mam mało czasu w tym roku, by pisać. Większość rozdziału (strasznie krótkiego) napisałam dawno temu, ale dopiero dziś jestem w stanie to opublikować.
Bardzo dziękuje za wszystkie komentarze i mam nadzieje, że mimo tak długiej przerwy, będziecie chcieli dalej czytać! :D